Mikronacyjny czas

Na pewno słyszeliście Państwo o usychaniu rzek. To zjawisko często występuje na pustyniach świata. Często tworzą się też takie prowizoryczne rzeki, jakby sztuczne. Owe zjawiska to koryta pełne wody, które zanikają i po prostu ich po jakimś czasie nie ma.

Największą polską rzeką jest Wisła, największą Egiptu – Nil, ale wiele osób uważa, że czas płynie. Tyle samo mówi często: „Ale ten czas szybko leci”. Mniejszość sądzi, że czas mija.

Jeśli przyjmiemy, że czas płynie bądź upływa (co jest prawie tym samym), pomyślmy i zastanówmy się, jak długą musi być rzeka „Czas”. Z każdą minutą upływa 60 cm tejże rzeki, która ujście ma w Morzu Życia, zaś z każdą godziną już 60 litrów. Kiedy zliczylibyśmy ile hektolitrów, a nawet jakiejś większej jednostki, ubyło z rzeki w całym naszym życiu, niezależnie ile mamy lat – wyszło by tego naprawdę mnóstwo. No chyba, że dopiero ktoś się urodził. Ale gdy ktoś się urodził, to tego nie czyta, a jeśli czyta to jego krewny, a maluch widzi monitor, to i tak jest za głupi. Mimo, że ojciec powie do niego: „Widzisz synku, jak ten czas szybko płynie…”, to ten bobas w tym samym czasie pewnie myśli o nowym modelu pampersa za 100 zł, który pomieści i udźwignie 5-tonową kupę.

Troszeczkę zboczyłem z tematu. Powróćmy do naszego głównego problemu. Otóż gdybyśmy wierzyli, że czas leci, to ciekawe ile miliardów kilometrów pokonał, a jeszcze bardziej interesujące jest to, ile pokonuje np. w ciągu pisania tego artykułu, czytania go przez Państwa albo kopiowania go przez nieuczciwców i pasożytów z wrytym w mózg napisem: „Kopiuj i Wklej”.

Źle napisałem dwa akapity wyżej, bowiem  napisane jest: „Mniejszość sądzi, że czas mija”. Tak naprawdę – czy to czas leci, czy to czas płynie, to i tak mija.

Nasza mikronacyjna rzeka „Czas”, ciągnąca się przez wszystkie wersje map, jakie powstały – i tą Pela Nandera, i tą mężczyzny o dziwnym nazwisku, i inne! Choć jest niewidoczna dla oka ludzkiego, to i tak istnieje i nam wszystkim tutaj mikronalistom towarzyszy. Niektórym sprzyja, niektórym nie… V-światowa rzeka „Czas” to niesprawiedliwa woda… Zobaczymy, ile czasu jeszcze nam tutaj, w polskim mikroświecie, wszystkim zostało. Ubyło bardzo dużo (moim zdaniem odpłynęło), jednak nie wiem czy większość tego czasu to nie było bełkotanie i wymądrzanie się. Z tym zostawiam Państwa, a ja się żegnam.

RWŚ – Czyli mikronacja z SMSami – część 2

Cytat Ciarana van Scharchuetze:

„Teraz znalazłem swoje miejsce w Trizondalu, gdzie nie mam wątpliwości, ze prezydent jest głową państwa a nie poddanym adminów. Niezależne RWŚ stworzone przez legalnie wybranego prezydenta i wiceprezydenta RWŚ zmieniło miejsce i jego legalną kontynuacją jest trizondalski Nowy Jantar. Jeśli jednak dokonują się próby odnowy państwowości w grze, niech się dokonują. Oby tylko panowały władze państwa a nie gry…”

W tym numerze, części drugiej o grze zwaną dawniej „Wirtualny Świat”, a obecnie „Republika Wirtualnego Świata” chciałbym dzisiaj przytoczyć o czym tak naprawdę myślą i czym żyją tamtejszy mieszkańcy-gracze.
Zacznijmy od prawa;

 „1. KRADZIEŻ MIENIA — JEŻELI POKRZYWDZONYM NIE JEST WIRTUALNY ŚWIAT ŚCIGANIE ODBYWA SIĘ Z OSKARŻENIA PRYWATNEGO”. Z kodeksu karnego wynika, że funkcjonariusz publiczny nie może wszcząć postępowania karnego, dopóki pokrzywdzony nie wstawi się w odpowiedniej instytucji. A więc w RWŚ można być legalnie okradzionym, a My nie koniecznie musimy zgłaszać przestępstwo, dopóki nikt Nam nie uaktywni i nie potwierdzi konta na osobnym forum (Temidzie) – czasami to trwało cały miesiąc.Pomijam fakt, że podpunkt  2 artykułu 29. Rozdziału XII o przestępstwach przeciwko mieniu i obrotowi gospodarczemu mówi o prawie tym samym – „przywłaszczenie mienia”.

Obecnie już ten Kodeks Karny nie obowiązuje – obecni mieszkańcy skasowali całkiem sporą historię z lat 2010-2012 (zamiast utworzyć drugie archiwum narodowe, pierwsze jest z lat 2007-2010) i postanowili tworzyć prawo od nowa. Nowy kodeks karny bardziej przypomina regulamin gry, niż akty prawny.

Prasa – w RWŚ istnieje jedna aktywna gazeta, która jest właściwie państwowa – prowadzona przez kogoś o pseudonimie „SvBartek” na domenie gry. Nie spodziewajcie się tam informacji typu „Nasz Wielki Wódz Czin Czan Czung wybrał się dzisiaj do Korei Zachodniej …” czy też „Niech żyje proletariat kosmitów!”. Tam po prostu dowiesz się o rzeczach, typu „ile kto ma dzieci”, „kogo dzisiaj admin rozebrał”, czy też wyjaśnienie słownikowego znaczenia słowa „burdel”. Również znajdziemy tam cytaty tygodnia typu „srać mi się chce, idę do kibla”. Z piekła rodem przypomina mi się ZSKHiW.

Podsumowując moje hejtowanie mieszkańców i administrację RWŚ mogę podsumować, że tam nic dobrego się nie dzieje. Jedynie co mnie zainteresowało i zafascynowało to konkursy na forum… na kurniku. Oczywiście osobiście do kurnika nic nie mam, Dreamland bardzo fajne zawody organizuje.

Cytat Markusa Vilandera:

„Zaryzykowałbym stwierdzenie, że autor tego artykułu melduje się na RWŚ minimum raz w tygodniu, bo jego znajomość tamtych klimatów jest o dziwo bardzo dobra”.

Gdzie się podział Martin Dorian „Kermit” Vilander?

 

Napisał: Gall Anonim

Wywiad z królem Victorii Fryderykiem Augustem

Nasz V-Świat:  Witam serdecznie. To pierwszy wywiad w gazecie „Nasz V-Świat”. Gościem naszym i Państwa jest król Victorii Fryderyk August. 

Fryderyk August:  Witam serdecznie szanownych czytelników, witam pana redaktora. Mam nadzieję, że w czasie naszego wywiadu nie zanudzę państwa swoimi wypowiedziami. Mam bowiem tendencję do monologowania i dywagowania, ale zazwyczaj staram się nad tym panować. Zatem jak mniemam możemy zaczynać. (Serdeczny uśmiech)

NV:  Co Wielmożny Król sądzi o wyborach do Senatu? Czy właściwi ludzie będą zasiadać na właściwych miejscach? Kto będzie wg Króla zasiadał w Radzie Lordów? 

FA:   Wybory do Senatu Królestwa Victorii odbyły się dość szybko, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że całość narodu opowiedziała się za takim, a nie innym trybem ich przeprowadzenia. W moim mniemaniu szkoda wielka, że nie odbyła się kampania wyborcza, która dodałaby kolorytu całej sprawie, zaś kilku nowym obywatelom ułatwiłaby rzeczowe i bardziej obiektywne ocenienie kandydatów. Niemniej obyło się bez większych ekscesów i trudności, dzięki czemu mogę z całą stanowczością stwierdzić, że były to jedne z lepiej przeprowadzonych wyborów w Victorii (Śmiech). Zmieniła się też nieco formuła samej ordynacji, gdyż kandydować mogła tylko arystokracja, a głosował ogół obywateli. Niemniej oceniam tę zmianę pozytywnie i ufam, że dzięki temu Senat będzie działał sprawnie.

Co do pytania o sam rezultat wyborów i trafność oddanych głosów. Senat jest organem demokratycznym i wybranym przez obywateli z grona nobilitowanych. Nie mnie oceniać czy senatorzy-elekci sprawdzą się na nowych funkcjach, oraz czy wyborcy nie będą żałować swoich decyzji. Niemniej liczę gdzieś w głębi serca, że nasi obywatele są rozważni i mądrzy, zaś dokonany przez nich wybór to owoc głębokich rozważań w duchu własnego sumienia i poglądów, a zatem, że wybrani przez nich ludzie są odpowiedni i poradzą sobie z nowym wyzwaniem, jakim jest reprezentowanie ogółu w Izbie Ustawodawczej.

Rada Lordów to zagadka tak długo, jak długo Senat nie zaproponuje jej składu i nie chciałbym tu spekulować zawczasu, niemniej patrząc całościowo na rozkład mandatów senatorskich i biorąc pod uwagę fakt, że niedawno powstało stronnictwo Iluminatów,można przypuszczać, że to w gronie reprezentantów wywodzących się z tej siły politycznej dojdzie do decydujących rozstrzygnięć w tej sprawie. Ja jedynie liczę, że Senat szybko skonstruuje skład Rady Lordów i pozyska większość niezbędną do podjęcia właściwej sobie pracy.

NV:   Ostatnio głośno jest o eseju, który napisał b. obywatel SiB Michal L. Russelović nt. Księstwa Santańsko-Burgijskiego i Republiki Victorii (dziś Królestwa). Czy p. Russelović ma rację? Czy faktycznie Victoria tak źle potraktowała SiB? Czy unia jest faktycznie unią czy tylko ma taką nazwę, a tak naprawdę pod tym słowem kryje się aneksja?

FA:  Na wstępie zaznaczam, że z treścią eseju się zapoznałem i uważam, że jest nieco przesadzona, aczkolwiek jak najbardziej rozumiem rozgoryczenie i motywy będące czynnikiem przyczyniającym się do jego powstania. Z mojej perspektywy nazwa „unia” też wydaje się użyta na wyrost, gdyż bardziej mamy do czynienia z aneksją na zasadzie autonomii niż z unią w pełnym tego słowa znaczeniu.

Niemniej zarzucane w eseju przewinienia ze strony Victroii i określanie nas mianem okupanta i zaborcy nie mają pokrycia w faktach. Jak wiemy już od ponad 3 miesięcy, jeśli nie dłużej, wszystkie regiony Victorii są państwami związkowymi, zaś całość państwa z unitarnego stała się federacją. Tym samym daliśmy wszystkim państwom wchodzącym w skład obecnej korony bardzo szeroką autonomię i niezależność. SiB do Victorii dołączyło po tych zmianach.

W moim mniemaniu największym winowajcą tutaj był niespełniony victoriański sen wielu SiB-ijczyków. Liczono, że sam traktat stworzy cud i podniesie SiB z kolan. A prawda jest taka, że kraj podupadł, bo jego mieszkańcy jakby nieco odsunęli aktywność w nim na bok. Wszak SiB nic nie straciła na mariażu z Victorią. Jej mieszkańcy nadal mogą tworzyć własne prawa, zwyczaje, kulturę, narrację. Umożliwia się im tworzenie własnej strony internetowej, pełne administrowanie własnym działem na forum oraz przeniesienie starych archiwów do Victorii. Dodatkowo dzięki powiązaniu naszych państw SiB zyskała stabilny serwer i dość dobre zaplecze promocyjne. Słowem jest zapewnione wszystko, brak jedynie zainteresowania mieszkańców.

Problem aktywności samorządowej nie dotyczy jednak tylko SiB i w Victorii widać dość wyraźny kryzys samorządności, a większość obywateli, może ze względu na skromną liczbę około 11 aktywnych, woli działać we władzach centralnych.

Zatem czy zgadzam się z tezami eseju? Nie, niekoniecznie. Uważam, że są bardzo przerysowane, zaś ich rzeczowość przyćmiewa emocjonalna hiperbola.

NV:   Jego Królewska Mość, co trzeba zrobić, aby Victoria była jeszcze aktywniejsza aniżeli obecnie? Czy teraźniejsza ilość postów itp. wystarcza? Kto odpowiada za promocję KV? 

FA:   Victoria wymaga jeszcze wiele ciężkiej pracy byśmy mogli wszyscy razem spojrzeć na jej całokształt i powiedzieć z uśmiechem na twarzach, że jest już bliższa naszym marzeniom z nią związanymi. Przede wszystkim jeśli chodzi o aktywność mieszkańców potrzeba trzech filarów. Pozyskiwania nowych mieszkańców, aktywizowania już zamieszkujących Victorię osób, oraz nagradzania nawet najmniejszej, merytorycznej aktywności.

Jeśli mowa o pozyskiwaniu nowych mieszkańców, tutaj nie ma jednej osoby, która by się tym zajmowała, gdyż w tej materii wyznaję zasadę „wszystkie ręce na pokład”. Powstał temat z wiadomością rekrutacyjną i banerami, oraz poprosiłem wszystkich mieszkańców i sympatyków naszego państwa, by w miarę własnych możliwości reklamowali nas na forach zewnętrznych, tematycznych, które przecież każdy z nas odwiedza. Dodatkową formą promocji jest dość aktywny w Victorii ruch encyklopedystyczny, tworzący hasła o naszym kraju w ramach micropedii.
Ogólnie zatem pozyskujemy nowych gdzie się da – wspólnie, jako że na sprowadzeniu świeżej krwi zależy nam wszystkim w równym stopniu.

Co do utrzymania aktywności już zamieszkujących Victorię, nie ukrywam, że decydującą rolę ma tu Rada Lordów. Debaty i konsultacje społeczne w sprawie powstającego prawa, otwieranie instytucji tj. uniwersytetu, galerii sztuki, kuriera królewski, wojska; kreowanie dyskusji na różne tematy, oraz organizowanie konkursów i wydarzeń nie tylko politycznych, ale i społecznych czy też artystycznych to na pewno coś co pomoże pobudzić całość Victorii do aktywności. Wyciągamy rękę do mieszkańców zapełniając ich czas aktywnościami, by mogli się bawić i nas poznawać. Niemniej nie ograniczamy inwencji własnej, zatem liczymy, że z czasem sami mieszkańcy będą tworzyć konkursy, publikować owoce własnej twórczości i aktywizować się wzajemnie. Tym bardziej, że systemy informatyczne forum umożliwiają również zabawę w prostych grach multiplayerowych. Zatem wachlarz możliwości jest ogromny, wystarczy jedynie chcieć.

Nagradzanie inicjatyw to coś nowego w Victorii. Tutaj dużą rolę odgrywał będzie monarcha. Jak wiadomo wprowadzono system dwustopniowych nobilitacji arystokratycznych i nadano im coraz to nowe przywileje, tak aby motywować mieszkańców do stałego rozwoju. W przygotowaniu jest też system odznaczeń oraz wynagrodzeń finansowych za pracę na rzecz Królestwa. Ogółem zatem zachęcamy i nagradzamy – motywujemy jak tylko się da, by każdy chciał coś robić.

Co do pytania o ilość. Ja jestem zwolennikiem jakości nie ilości. Więc jeśli po przez krótkie „spamerskie” posty i okupowanie działów off-topicowych mamy sztucznie podnosić statystyki codzienne forum utrzymując 200 postów dziennie, to ja już bym wolał, aby było to 80 obszerniejszych, konkretnych i rozwijających całość państwa postów. Dlaczego? Bo z nich wynika coś więcej niż statystyka. I wówczas potencjalnie nowi mieszkańcy widzieliby, że u nas dzieje się coś konkretnego oraz, że warto nas tu odwiedzać (Serdeczny uśmiech).

NV:   To pytanie powinienem zadać na początku: czy zmiana ustroju była dobrym wyjściem i sztuczką na załapanie aktywności?

FA:  Zmiana ustroju jest odpowiedzią na oczekiwania i tendencje w gasnącym społeczeństwie, z którą borykaliśmy się od dłuższego czasu. Jeszcze na starym forum proponowano monarchię i rozwiązania monarchistyczne. Kiedy zaproponowałem zmiany takie, a nie inne, nie kierowałem się powszechnie znaną zasadą, że zmiana ustroju pobudza aktywność, gdyż to efekt krótkotrwały.

Moim celem, jako pomysłodawcy, było zorganizować państwo tak, by było ono spełnieniem wyobrażeń jak najszerszej liczby obywateli. Proszę zauważyć, że w Victorii zawsze był silny ruch monarchistyczny o czym przekonaliśmy się, gdy Krymia po powstaniu jako księstwo stała się liczniejsza niż dotąd najludniejsze Megapolis (stolica dawnej Republiki). Poza tym monarchia rozwiązuje problemy jakie Victorii przysporzyła republika. Do tej pory zniknięcie premiera, czy kogoś z ważniejszych konstytucyjnie urzędników paraliżował państwo. Teraz nie będzie takiej możliwości, gdyż Król będzie mógł szybko zareagować, a jeśli sprawa będzie dotyczyć Króla, mechanizm elekcyjny szybko nada kolejnemu stosowne uprawnienia.

Słowem ma być bezpieczniej i stabilniej, a przy okazji spełnimy nasze marzenia o Królestwie. Widać, że teraz więcej osób angażuje się w zmiany, niż kiedy federalizowaliśmy Victorię. Poza tym mamy podmuch świeżości i aktywności. Tylko od nas zależy, czy przeminie, czy wręcz odwrotnie, nada pęd naszemu okrętowi.

NV:   Co Król sądzi o aktualnej sytuacji w mikroświecie, na arenie międzynarodowej? Kilka dni temu jedna z gazet informowała o porażce dyplomatycznej w Paryżu. Czy tych klęsk dyplomatycznych w obecnym v-świecie nie jest za dużo?

FA:   Polin ma się dobrze. Kryzys aktywności, o jakim się mówi w moim przekonaniu nie ma miejsca, zaś zmienia się nieco konwencja uczestniczenia nowych mieszkańców w mikronacjach. Co do sytuacji politycznej, przyznać należy, że nieco martwić może postępujący spadek wspólnych inicjatyw i integracji państw. Mamy do czynienia z izolowaniem się kolejnych krajów. Świetnie pokazuje to sytuacja OPM-u, który był słuszną instytucją, choć który gdzieś po drodze zatracił swoją pierwotną funkcję, a jego konwencja stała się odpychająca.

Niemniej ostatnimi czasy polityka zagraniczna w v-świecie kuleje i każdy to powie. Być może wiąże się to też z pewną hermetyzacją nacji, które wolą rozwijać się wewnętrznie, czy które po prostu nie widzą potrzeby wychodzenia poza własne podwórko. Weźmy też pod uwagę, że wiele państw przeżywa zmiany, które niejako utrudniają zajmowanie się czymś więcej niż ogarnianiem wewnętrznych trudności.

Moim zdaniem jednak uspołecznienie państw jest nieuniknione i polityka zagraniczna zacznie się rozwijać dynamiczniej za jakiś czas. Globalizacja nie ominie i Polinu.

NV:   Dziękuję serdecznie za wywiad. Może Król teraz powiedzieć kilka dowolnych słów do swych poddanych i przede wszystkim – do czytelników naszej gazety. 

FA:  Ja również dziękuję za możliwość udzielenia wywiadu i podzielenia się z państwem swoim zdaniem. Mam nadzieję, że wytrwaliście do końca i nikogo nie zniechęciłem obszernymi wypowiedziami. Życzę wszystkim udanego dnia, oraz wielu ciekawych artykułów w prasie tak victoriańskiej, jak i polińskiej (Śmiech). Jeszcze raz dziękuję.

 

ZSKHiW – czy w dzisiejszym mikroświecie może istnieć socjalistyczne państwo?

W odpowiedzi na tytuł – oczywiście, że tak. Socjalizm i komunizm to dwie zupełnie inne tematy i rzeczy. Mogą się jednak ze sobą wzajemnie kojarzyć. Wiele osób dziś w świecie realnym uważa, że lepiej żyło im się za czasów innych, niż dzisiejszych.

Mikroświat doświadczał wielu najróżniejszych nacji. Każda na swój sposób była, i jest, oryginalna. Niektórzy tworzyli księstwa, inni królestwa, związki państw, unię itd. Występowały rozmaite ustroje i coraz to dziwniejsze nazwy.

W v-świecie znalazła się też mikronacja z żyłką socjalizmu i dawnej Rosji. A na scenę państwo to weszło 28 października 2010 r. To wybuchowa mieszanka monarchii i socjalizmu. Mowa o Zjednoczonym Socjalistycznym Królestwie Hirshbergii i Weerlandu. Wirtualnym państwem zarządza od samego początku do teraz znany władca Arkadiusz II Filip von Weerland.  Niegdyś znany jako kontrowersyjny i ostry w słowach monarcha. Dziś uznawany za jednego z najważniejszych królów w historii v-świata. Nie można go nie scharakteryzować słowami: „odważny, z ciętym językiem” – czasem.

Przeszło kilka miesięcy temu spór w Sądzie i nie tylko w Sądzie toczył w Królestwie Wurstlandii z tamtejszymi obywatelami nie tak bardzo jak z Markusem Vilanderem i tamtejszą władzą. Byłem świadkiem tamtejszych wydarzeń. Jednakże nie pamiętam, co się potoczyło na samym końcu i jaka była mowa końcowa. Doskonale jednak my wszyscy pamiętamy „niby” zamach i zabójstwo jednego z monarchów. Jednakże okazało się, że obaj nadal doskonale egzystowali. Dopiero później ten jeden na M. zmarł, bo miał dosyć. Natomiast ten drugi na A. żyje wciąż i nikt nie przeszkodził mu w pełnieniu swych funkcji.

ZSKHiW wielokrotnie przechodziło przez kryzysy i zmiany forów (obydwa – nie z własnej woli). Obecnie można nazwać je państwem doświadczonym więcej aniżeli mocarze. Mimo sporu z Aralią nie straciło na oczach obywateli polskiego mikroświata. Delegacje i wycieczki pędzą do Hirshbergii i Weerlandu by zobaczyć jak to się tam pije, je i bawi.

I choć to mikronacja trochę pokręcona i pijana (w dobrym tego słowa znaczeniu) – naprawdę warto tam dotrzeć i zawitać. Choćby tylko po to, aby na początku król Arek powitał słynnym bimbrem i wódeczką.

„Dbajcie o hirshberskie dziedzictwo regionu” – głosi napis na jednym z forumowych plakatów.

Jednym słowem: ZSKHiW – państwo rodem z wschodu warte zachodu!

 

Przykład wzorowego obywatela

W dzisiejszym v-świecie występują różne osoby, m.in.: nie umiejący poprawnie pisać po polsku Abdullah Aykm, wcielający się w kilku obywateli różnych nacji,  zmarły, ale nadal żywy i obrażający wszystkich Markus Vilander,  nieznośny kiedyś, a dziś bardzo uprzejmy, aktywny i pracowity król Arkadiusz II Filip czy szczery do bólu Marcin Sokołowicz. Czy istnieje taki najlepszy obywatel? Taki, pewnego rodzaju, wzór do naśladowania dla innych? Znalazłem takiego człowieka przeglądając kilka for i wnikliwie czytając wypowiedzi wszystkich kandydujących do tego, aby o nim napisany został artykuł.

Święty nie jest, ale wzorem może być – Marcel Hans. Jeden z ojców założycieli jednego z największych i najbardziej liczących się na arenie międzynarodowej państwa – Trizondalu. Nie próżnuje. Wciąż pracuje. Pełnił wiele, naprawdę wiele, funckji publicznych. Spokojny, opanowany. Ma swoje zdanie na różne tematy. Mieszkał w kilku państwach, w niektórych jest gościem zagranicznym. Był Królem Trizondalu, obecnie prowadzi słynną „Gazetę Górniczą”, poruszającą sprawy różnych nacji w Internecie. V Kongres Intelektualistów można zapisać w jego osiągnięciach, choć oczywiście nie tylko w jego.

Ma jednak na swym koncie grzeszki i grzechy. Wspomnimy tutaj, m.in.: o konflikcie personalnym, który przyczynił się do abdykacji króla Tomasza I w 2012 r. Jego początku były trudne. Został przeprowadzony zamach, którego miał paść główną ofiarą. Tak się jednak nie stało. Poza tym, krytykować można go za socjalistyczne poglądy (Socjalistyczna Partia Pracy to jego twór). Często kontaktuje się z królem Arkadiuszem na forum ZSKHiW oraz wspiera i organizuje obchody takich świąt jak dzisiejsze – Święto Pracy.

Ciekawe, jak zareaguje na ten artykuł sam jego bohater. Życzymy owocnej pracy w v-ojczyźnie i działania nadal w innych państwach.

Panie Hansie, proszę się za bardzo tym artykułem nie ekscytować. I tak jest Pan takim śmieciem jak my wszyscy. Bo każdy człowiek jest sobie równy, prawda? 🙂

Zachęcamy do czytania naszego kolejnego artykułu już wkrótce!

RWŚ – Czyli mikronacja z SMSami

Republika Wirtualnego Świata – każdy zapewne zna tę grę i na pewno o niej słyszał. Jednak nie każdy miał przyjemność zarejestrować się tam i czerpać… No właśnie, co czerpać? Na pewno nie przyjemność. Budzimy się rano, włączamy komputer, odpalamy przeglądarkę i wstukujemy „wirtualny-swiat.com” (starzy wyjadacze będą jarzyli o co chodzi, ale zaraz zaraz? Dlaczego od rana mamy siedzieć na RWŚ? To jest tylko przykład oczywiście). Naszym oczom ukazuje się ładny (jak na rok 2009) layout strony. Całkiem szpanerski z ruchomym paskiem na górze strony oraz bardzo wkurzającym menu nawigacyjnym po lewej stronie. Niby nic, ale na całej stronie widzimy także coś, czego nikt nie lubi – całe stado reklam. Niby nic dziwnego, strony utrzymują się reklam. Ale to już była przesada. Na górze reklama, z boku reklama, na dole reklama i jeszcze wyskakująca reklam – usunięcie jej przypominało gra w Totolotka – trafię w krzyżyk albo wejdę w reklamę. Do poziomu wpienienia doprowadzało to, że gra (bo RWŚ nią było, jest i będzie) posiadało płatne opcje, typu „Wróżka”, „Reklama”, „VIP”, etc. etc. Rzeczywiście, czy strona miała kogoś utrzymać przy życiu czy ktoś był taki pazerny?
Pomijam fakt jak to wyglądało w środku. Obecnie niczym się nie różni jak to było dawniej. Po prostu wygląda to tak samo. Żadnych zmian, ani urozmaiceń. Jak obecnie spojrzymy na informacje zawarte na stronie gry to ujrzymy, ze obecny prezydent ma swoją kadencję od 2009 roku. Przejdźmy do mentalności tamtejszych „mieszkańców”. Niby wydają się być pomocni, mili. Ale cały urok tkwi w szczegółach. Powiedzmy, że dajemy propozycję. Wszystko dobrze, gracze wyrażają swoje zadowolenie i poparcie. Admin rzuci jakimś hasłem i na tym wszystko się kończy – żadnych innowacji i nowości. Idziemy dalej; szukamy pracy, np: na temidzie (tamtejszy wymiar sprawiedliwości, obecnie wszystko znajduje się na jednym forum – na szczęście. Dawniej trzeba było mieć co najmniej 5 kont na różnych forach), dostajemy ją i pracujemy. Jednak czy to się opłaca? Robimy coś, za co nie zostaniemy docenieni. Dostaniemy tylko VLNy (taka waluta), ale co z tego skoro administracja ma Nas głęboko w poniżeniu? Dla nich jesteś tylko wpisem w bazie danych. Dzisiaj masz konto, a jutro go nie masz. Niby działa tam prawo, ale co z tego skoro każdy nie ma praktycznie tego prawa? Administrator może zrobić z Tobą, co tylko zechce. Nawet w większych grach, typu Schmooze nie ma takiej samowolki. A to jest, uwaga! – przeglądarkowe „Second Life”. Niestety, takie Second Life że ZOMO przyjdzie i Cię usunie. Nawet nikt nad Tobą nie zapłacze – bo kto by płakał nad rozlanym mlekiem? Przejdźmy teraz do samych graczy. Ciągle są narzekania, że nic się nie zmienia. Oczywiście, administracja nie raczyła wtedy kiwnąć palcem. Ale również była wina samych graczy. Mieli legislatywę, ale nikt nie chciał otrzymać mandatu do Sejmu. Mieli sądownictwo, ale z czasem zaczynało brakować rąk do pracy i zaczynało się wszystko blokować. Postanowiono więc wtedy połączyć Komisariat Policji z Prokuraturą – pomijam fakt, że na dwa wydziały a więc prokuratorzy (w skrócie „proki”) mieli podwójną pracę. Szczerze ja miałem potrójną – jako ówczesny Prokurator Generalny. Co by jeszcze mówić? Wszystko zaczęto zmieniać, próbowano przystosować do panujących warunków, ale jednak nie udawało się. Z czasem zaczęły powstawać mikronacje, które zakładali mieszkańcy (właśnie tak gdzieś w 2009 roku pojawiło się trendy mikronizacji RWŚ). Intelowo – Glivena Sorve, Trogordos – Travisa McQuack, Gaudium – Ihaboda/Byśka/Kazmistrza/Haszczusika (ten to chłop miał łeb – przychodził, przekręcał i dostawał bana. Tworzył następne konto i koło się zamyka). Również pamiętam gościa o nicku „Arkadio18”. Nie wiem czy wiecie, ale to on jest twórcą Kiełbaskowa, ten co nie dojadł parówki do końca (określenie z ostatniego numeru). I pomyśleć, że tyle mikronacji powstało z jednej badziewnej gry? Możemy tak wymieniać dalej. Tamtejszy „Kermit” to nie jak kto inny jak „Martin Dorian Vilander”. Szokujące? Nie! Właśnie jeden z adminów, tzw. „Dobry duszek” Kryspin von Liechtenstein (dobrze pamiętam nazwisko?) był przewodniczącym Organizacji Naro… Tfu! Organizacji Polskich Mikronacji! Do wniosku proszę dojść samemu… Najlepsze rzeczy zaczęły się dziać w 2011 roku. Próbowano na siłę zmikronizować Republikę Wirtualnego Świata. Wówczas powstał pewien rozłam między zwolennikami gry, a mikronacji. To właśnie wtedy powstała Republika Wiecznego Świtu (dzisiejszy Nowy Jantar w Trizondalu) pod przywództwem ówczesnego wiceprezydenta RWŚ Ciarana „53” von Scharschuetze. Właściwie skubany do dzisiaj trzyma się bardzo dobrze fotela. Na szczęście nie jest sam w Jantarze.
Na koniec opiszę sytuacją aktualną. Firma Solpeo (prawdopodobnie właściciel tej gry) przestała się interesować na rzec Vimsparku (takie badziewie, wygoogluj sobie…) i sprzedało grę pewnemu 12-latkowi – chyba okazyjnie bo z domeną i z serwerem. A więc nowy administrator usuwał, przedstawiał wszystko co chciał, aż w końcu zepsuł i nie potrafił naprawić. Oddał więc admina Byśkowi (temu, temu no…), a ten rozdał konta adminów między swoimi kolegami. Tak właśnie dzisiaj działa RWŚ pod domeną „republikaws.pl” Stary, mówię Ci jak się nudzisz i chcesz stracić czas to zapraszam. Ale z góry Ci mówię, że nic ciekawego się nie dzieje. Mam wrażenie, że gdyby nie czat (shoutbox) to ta gra już by dawno nie istniała. Bez AdBlocka nawet nie próbuj wchodzić na stronę!

Adijos!

 

Napisał: Gall Anonim 

V-światowe trupy

Niektórzy umierali z powodu realiozy, inni w nieznanych okolicznościach, innym zagroził reaktor jądrowy. Mowa o obywatelach v-świata, którzy zakończyli swój mikronacyjny żywot.

Z tego co można zauważyć, śmierć przychodzi najczęściej do ważnych w v-świecie osobistości. Niektóre z nich wracają pod innym imieniem i nazwiskiem. Czasem jest to wprost denerwujące i dziwne.

Dość niedawno wirtualnym światem wstrząsnęła wiadomość o śmierci króla Wurstlandii Markusa I Vilandera. Wiele par oczu nie patrzyło na niego dobrze. Ponadto – ostatni artykuł w „Królewskich Indagacjach” napisał w grobie, bo do krypty zabrał kartkę, pióro i drewniany taboret. I choć uważał wielu ludzi za głupich oraz OPM za „komuchowską”, stalinowską organizację, której wszystkie dzieła w postaci dokumentów i rozporządzeń powinny być wrzucone do pieca, zapamiętamy go.

Mikronacyjnym trupem jest również Edward Windsor, też działający w KW. Był jednym z założycieli „Krytyka…” i WurstRadia. Chciał obalić „trójkę rządzących” w jego v-ojczyźnie. Chodziło mu o zmarłego, wyżej wymienionego króla, wiedźmę-znachorkę Imeldię D’Arc (czy jakoś tak) oraz Ludwika Bourbona. Założył Ruch Prawdy. Między innymi za to został skazany i powieszony na brudnym, śmierdzącym stryczku. Chwała za to, że cuchnął. Serce bezpowrotnie zatrzymało mu się w październiku 2011 r. Często po zgonie przemawiał z nieba na ShoutBoxie.

Od pewnego czasu nie wiadomo, co dzieję się z Robertem Schmitzem – założycielem Victorii i jej prezydentem. Jakiś czas temu pojawiła się obrzydliwa plotka o realnej śmierci użytkownika. Nie wiemy, na ile to prawda, ale oby się nie ziściła. Aktywny polityk victoriański zmarł na realiozę?

Dawno, bo w sierpniu 2007 r., zmarł Prymas Tyrencji i Monderii kardynał Witold Strzałkowski. Duchowny poszedł do nieba (chyba tam) z powodu choroby popromiennej. Był to pierwszy taki przypadek w mikroświecie.

Wielu pamięta kontrowersyjnego, kłótliwego Martina Vernera (później Rutzeldorfa). Założyciel Zjednoczonego Królestwa Santanii i Burgii (teraz Księstwo Santanii i Burgii – region w Królestwie Victorii) zaginął pod koniec czerwca 2011 r. Martwego znaleziono go 2 lipca. W ubogiej szacie leżał w wurstlandzkim lesie (podobno Vilander już go wyciął).

Warold X Gallun był monarchą w Rzeczpospolitej Klindojskiej. 1 kwietnia 2011 r. założył wraz z M. Lipińską Królestwo Klindii Północnej. Między innymi to doprowadziło do całkowitego upadku Klindii, którą podzielono niczym truskawkowy tort – dla każdego jeden kawałek, dla słabszych i młodszych po pół. Swój żywot zakończył 24.04.11 r. w Warkonii. Pogrzeb był zamknięty dla obywateli (co jest naprawdę ciekawe…).

Niektóre osoby w obecnych v-światowych czasach mogłyby skończyć z nim, inne – oby pozostały jak najdłużej. Jedno jest pewne – śmierć mikroświatowa może wyglądać naprawdę różnie… Bo śmierć zależy od człowieka, który jej doznaje… Przynajmniej tak jest w v-świecie…