Majestatyczni zwycięzcy

Pamiętacie Państwo psa Czesia, który dał mi natchnienie do napisania artykułu „Pies i człowiek”? To samo zwierzę widziałem dziś po raz drugi, tym razem mijałem je.

Czesio stał na środku długiego chodnika, z głową uniesioną do góry jak duńska monarchini, z lekko otwartym pyskiem (jak to brzydko brzmi!), doniośle i majestatycznie spoglądając na osoby przechodzące obok niego. Możliwe, że na kilku zaszczeka, niczym książę, witając ich angielskim: „Dzień dobry. Jak się Pan/Pani miewa?”.

Ta jego dumna postawa i sposób bycia zmusił mnie do napisania tego artykułu. Na pewno każdy z obywateli mikroświata, którzy regularnie zaglądają na Planetę Mikronacje, zauważyli pewien brak. Ja obserwuję już go od kilku dobrych dni. W oczy kuje nieobecność „Królewskich Indagacji”, a mianowicie szczerych do bólu, wulgarnych i kontrowersyjnych artykułów redaktora Pawła Zanika – nauczyciela nazistologii.

Jaki ma to związek z dostojnie stojącym rudym psem? Otóż taki, że do tego zwierzęcia porównać można tych wszystkich ludzi, którzy gazetę chcieli usunąć, albo chociaż odsunąć, co im się jak widać udało. Czesiem jest kilka osób z polskiego v-świata: premier Federacji Al-Rajn Malik-al-Mulk, który złożył publicznie skargę na pismo i zagroził federacyjnym bojkotem Planety, konserwatywny liberał z Trizondalu Marcin Sokołowicz, jedna z wielu rąk prezydenta Marcela Hansa; ów Sokołowicz wywołał refleksję mikronacyjną swym felietonem o „Kretyńskich Inwektywach”, dalej: sam Marcel Hans, który grzecznie wyprosił Markusa Vilandera / Pawła Zanika za drzwi trizondalskiego domu. Ta lista jest jeszcze dłuższa, ale nie chcę wymieniać wszystkich osób, które przyczyniły się do triumfu nad Zanikiem. Jest ich bowiem spora liczba.

Moim zdaniem powinniśmy tej liście dziękować, bo w końcu gdyby nie oni, „Królewskie Indagacje” wpędziłyby mikroświat w głęboki dół moralny, ale z drugiej strony władze Trizondalu i Al-Rajn nazwać można zbrodniarzami, którzy zastosowali cenzurę jak za PRL-u i ograniczyli wolność prasy. Jedno z dwóch można wybrać, a co się wybierze to zależy od poglądu na ten temat.

 

Victoria umiera?

Armia Józefa Raczyńskiego powiększa się o kolejne pułki (chodzi o te wojskowe), Paweł Zanik nie dostał obiecanych 7 litrów mleka kakaowego od santańsko-burgijskiej kozy, a Regent Królewski, Następca Tronu i jeden z najaktywniejszych i najważniejszych obywateli w państwie – Wilhelm von Wettin – „rezygnuje z koegzystencji w v-świecie” (tak pisze w swojej rezygnacji na forum kraju). Jego Królewska Mość Fryderyk August nie wykazuje większej aktywności i wydaje się być niewzruszony faktem, że Królestwo Victorii może nie przetrwać kryzysu, w którym aktywność bliska jest zeru. Mimo to na głosy mieszkańców zareagował dziś na czacie, pisząc:

Na forum dziś było 10 osób do tej chwili. Czemu ja mam coś robić jak reszta ma „wywalone” na całość. I o ile gości zagranicznych rozumiem, oni są tu przelotem, o tyle obywateli nie.

Siedzący nadal w areszcie za zaatakowanie sąsiedniego księstwa, Frederick von Stutthof (ze stanowiska Arcyksięcia Santanii i Burgii zrezygnował kilka dni temu), odpiera:

No cóż… Raczę przypomnieć, że jeden z obywateli siedzi w więzieniu i nikt nie raczy mu otworzyć celi lub przeprowadzić procesu. A to należy do obowiązków władz!

Domagającemu się wypuszczenia z więzienia byłemu Arcyksięciu, Król postanowił wprowadzić kaucję 8000 koron. Ciekawostką jest (przytoczył ją zresztą na forum von Stutthof), że nawet najbogatsza osoba w Victorii nie posiada takiej kwoty. Przeciętny victoriański polityk w swoim portfelu trzyma około 3000 koron. Sam aresztowany dysponuje prawie 4800 koron victoriańskich. To i tak za mało, aby uzyskać wolność.

Królestwo Victorii umiera z kilku powodów. Pierwszym jest brak chęci z wszystkich stron – i obywateli, i władzy. Drugim brak czasu i w realu, i w wirtualu. Natomiast jako dobijający państwo trzeci powód podałbym dymisję gabinetu Lady Marii-Eugenii. To z kolej wynikło z długiej kompletnej nieobecności Lorda Kustosza Markusa Wettina i znikomej innych Lordów. Lady Namiestnik w podsumowaniu pisze, że osiągnięto dużo, ale z wielu rzeczy również się nie wywiązano.

Niegdyś przyjaźń trizondalsko-victoriańska przerodziła się teraz w koleżeństwo cechujące się niczym więcej niż wzajemnym ocenianiem się, obgadywaniem i komentowaniem.

Nawet kontrowersyjne teksty redaktora Zanika i „Królewskich Indagacji” nie pobudziły (i obudziły) Victorii, a konkretniej jej obywateli. Widać już coraz bliżej i wyraźniej czarne chmury nad krajem monarchii. Życzę mimo wszystko powodzenia. Koledzy z Moskwy przegonią chmury jak na Święto Zwycięstwa, i będzie dobrze.

Victorio, trzymaj się!

Papierkowy brud

Umowy dyplomatyczne, wszelkie traktaty i pakty w świecie realnym zawierane są od dawien dawna. Są to dokumenty o współpracy, unii, wzajemnym uznaniu itp. kilku państw, najczęściej dwóch.

W v-świecie zjawisko traktatów jest naprawdę fascynująco nędzne. I to skopiowano z reala, a następnie wklejono. Po raz kolejny udowodnić można, że nie wszystko w wirtualu może się przyjąć. Podobnie jak religia i forumowe komunie święte, podobnie jak banki (w wielu krajach po prostu upadały po dniu istnienia) i podobnie jak wiele innych rzeczy.

Według moich skromnych źródeł, pierwszy ważniejszy ogólnomikroświatowy traktat zawarty i podpisany został pod koniec 2004 roku. Umowę podpisały Dreamland, Sarmacja i Scholandia. Chodziło o utworzenie mapy. Dziś gdybym podał nazwisko jej autora lub osób podpisujących traktat, mało kto by wiedział o kogo chodzi. Powiedziałbym nawet, że nikt nie miałby takiej wiedzy. Na mocy dokumentu powołano wtedy tzw. WMPM (Wspólną Mapę Polskich Mikronacji).

W v-świecie od jakiegoś czasu panuje moda na traktaty uznaniowe. Najczęściej operacje podpisania takiego świstka papieru próbują robić młode mikronacje, starające się o poważanie wśród innych i dobrą opinię.

Na Forum Mikronacje czytałem kiedyś jakiś durny post, który mówił, że aby państwo mogłoby zostać uznane za mikronację, musi spełnić warunek kilku traktatów międzynarodowych. Moim zdaniem jest to po prostu ludzka głupota nad głupotami! Warunki by zostać mikronacją… Tfu, tfu i jeszcze raz tfu!

Zastanówmy się całkiem poważnie, co dają te papierki? Trzy czwarte państw, które je podpisują, nie wysyłają do drugiej strony swego ambasadora. W takim razie o co tu chodzi? Umowa o wzajemnej współpracy bez dalszej, wspólnej, przyszłej współpracy? To chore! Tylko nieliczne kraje coś sobie z tych dokumentów robią. Zmieńmy to!

Religia w mikroświecie

Sprawa wyznania religijnego i przynależenia do jakiejś religii, jest na ogół prywatną sprawą każdego z nas. Niektórzy bardzo zaangażowani są w życie swej wspólnoty, inni zaś biorą bierny udział jeśli chodzi o jakąś pomoc czy wsparcie na rzecz wspólnoty. Świat dzieli się na kilka grup. Przytoczę te dwie najważniejsze: grupa ludzi, którzy przyznają się do swej wiary i chętnie o tym, w kogo lub w co wierzą mówią. Druga najsilniejsza grupa to ludzie, którzy wstydzą się swej wiary, tym samym nic na rzecz swej wspólnoty wyznaniowej nie robią.

W polskim v-świecie nigdy nie istniała jakaś poważna, powszechna religia. Wiele państw w ogóle tematu religii nigdy nie poruszyło albo na ten temat nie ma nic napisane w danej konstytucji. Nie możemy jednak zapomnieć o Państwie Kościelnym Rotria. Według mnie jest on centrum mikroświatowej religii, centrum wiary.  Jednakże tylko nieliczne kraje przyjęły religię z Rotrii. Kilka państw ma swoje kościoły. Ludzie udają niczym aktorzy modlitwę itp. Niegdyś w Wurstlandii zaszła sytuacja, że pewien obywatel poprzez posty spowiadał się księdzu. Wszyscy mogli to widzieć, przeczytać, podglądać. Potem wybuchła na ten temat debata ogólnokrajowa. Na rozmowach się jednak skończyło.

Ogółem osobiście nie jestem za kopiowaniem danej religii do mikroświata i wlepianie jej na forum w specjalnie utworzonym dziale. Ponadto: w v-świecie stosuje się metodę robienia z religii części kultury. Być może w realu ma to związek i faktycznie religia jest jednym z milionów kawałków składających się na kulturę danego regionu, państwa, kontynentu. Tak nie powinno być jednak w świecie wirtualnym.

Poruszyła mnie jako praktykującego katolika sprawa rzekomej obrazy chrześcijan przez obywateli Islamskiej Federacji. Jak sama nazwa wskazuje – państwa muzułmańskiego.

Otóż założyciel tegoż kraju Abdullah Aykm powiedział:

(ale nie chce obrażać innych wyznań ale ci tzw katolicy tez nie lepsi zmusza swoje dzieci do jakiś idiotycznych komunii św i innych pierdol. wiem powiecie ale ty tez byleś w tej sekcie katolickiej i teraz ich obrażasz JA NIKOGO NIE OBRAŻAM PO PROSTU STWIERDZAM FAKT FAKTYCZNY)

Temat kontrowersyjnych słów poruszono w Królestwie Victorii. Jednogłośnie stwierdzono, że powyższe słowa są obrazą dla chrześcijan.

Po poruszenie wątku przez Regenta Wilhelma von Wettina, 28 maja 2013 r. władze IF przegłosowały ustawę. Jej treść cytuje poniżej:

Ustawa Religijna IF
Art. 1 W Islamskiej Federacji panuje wolność religijna.
Art. 2 Religią państwową w Islamskiej Federacji jest Islam.
Art. 3 Kontrole nad religijami pełni narodowa rada wyznaniowa „nrd”.
– Członkami nrd są przywódczy religii.
– Decyzje są przegłosowywane większoscią głósów.
– Siła głosu to liczba wyznawców religii w IF.
Art. 4 W Islamskiej Federacji zakazuje się uprzedzenia, niechęci i wrogości do innych religii.
Art. 5 Za naruszenie 4 art. grozi kara od grzywny 20 IF dolarów do 2 miesięczy więzienia.

Widząc po ustawie, którą zacytowałem w całości (a nie w jednej trzeciej), Islamska Federacja skupia się na pisaniu bzdurnych dokumentów. W ich mózgi wpisane jest, aby IF nie miała wlepionej religii jako część kultury, o czym wcześniej pisałem, ale aby religia była wciąż głównym tematem rozmów, debat, dyskusji, ustaw i dokumentów w państwie, które od negatywnej strony zna prawie każdy.

Jest to ewidentna przesada ze strony tegoż kraju. Moim zdaniem religia powinna gościć w mikroświecie, ale w bardzo małym stopniu, rzadko lub wcale.

 

Prasowa wolność

Ostatnio zawiązała się mikroświatowa debata o prasowej, i nie tylko takiej, wolności słowa. Pan Malik-al-Mulk  z Federacji Al-Rajn żądał usunięcia słynnej gazety „Królewskie Indagacje” z Planety Mikronacje, uznając pismo za „spamerską gazetkę, która oferuje ostatnio prawie jedynie filmiki z YT”. Skrót YT oznacza oczywiście serwis You Tube. Dalej czytamy:

Nie chodzi nawet o spam. Ale o ciągłe obrażanie osób funkcjonujących w mikroświecie. Mimo, że gazeta czasem przemyci jakąś głębszą myśl (z którymi się nie zgadzam, ale nie odmawiam nikomu prawa do głoszenia własnych poglądów do póki mieszczą się one w granicach zdrowego rozsądku) to przy natłoku nie merytorycznego spamu, chamstwa i ciągłego opluwania ludzi należy ją zdjąć z Planety. Niech publikują na swoim lokalnym rynku.

Zawisła wtedy w powietrzu nutka zapachu owianego wiatrem, kojarzącego mi się z blokowaniem, usuwaniem, cenzurą, wyrzucaniem, wolnością, swobodą… Mógłbym długo i dużo wymieniać. Zapewne po tych kilku określeniach i pojęciach, wiecie Państwo, co czułem. Prośbę mieszkańca państwa, dla którego ważny jest myślnik (aż boję się, że popełnię błąd i myślnika zabraknie), poparł Jaskoviakus. Wiem, że wszyscy wiedzą, ale ja tak naprawdę nie wiem, kto to jest i pod jakim imieniem i nazwiskiem się kryje. Po chwili ciszy nt. Indagacji, jak grom z jasnego nieba dyskusja powróciła. I znów pan Jaskoviakus. Tym razem rzuca we wszystkich argumentami i przytacza zdania, jakie napisał p. Zanik lub Herezjasz w „gazecie, która nie owija w bawełnę” (możemy przeczytać tak na stronie pisma). Sypał jak z rękawa magik spostrzeżeniami autorów artykułów, np.

Eskwilinia to zaślepiona dziwka, która pieprzy się z każdym, kto jej zapłaci. Jakby się tak postarać, to każdy mógłby ją wymłócić.”; „Te kurwy z Austro-Węgier, Surmenii, Rotrii i po części z Sarmacji są tak ze sobą wymieszane, tak poprzebierane, że stanowią już jedno wielkie ogniwo zapalne.

cytat z „Królewskich Indagacji” 

To jednak nie koniec wojny o wolność słowa i prasy w polskim v-świecie. Al-Mulk grozi administracji Planety Mikronacje wycofaniem al-rajńskich gazet i całkowitym zbojkotowaniem PM.

Sytuacja nie dobiegła końca. Głosu moderatorów dot. usunięcie Indagacji nie usłyszeliśmy i ciekaw jestem, kiedy usłyszymy. Wokół gazety i wypowiedzi debatujących stron utworzyła się atmosfera afery, skandalu i cenzury.

Według mnie każdy w mikroświecie powinien mieć swoją kartkę papieru. W szczególności – każde pismo wydawane na Planecie. I nieważne w jaki sposób tę kartkę się wykorzysta, nieważne co się na niej napisze i czy wsadzi się ją do tylnej części ciała, jak zabraknie papieru toaletowego lub ów podrożeje o kilkanaście złotych za kilka rolek.

Dla mnie „Królewskie Indagacje” są gazetą przepełnioną spostrzeżeniami i uwagami. Sam uważałem to pismo za niepoważne i kompletnie głupie. Na początku odszedłem od czytania artykułów zawartych w często ukazującym się czasopiśmie. Jednak potem zrozumiałem, że to sugestie i prywatne zdanie autora,  a że chce je przedstawić w taki, a nie inny sposób – jego wybór.

Ponadto: kto czyta gazetę, to niech ją dalej czyta. Są jednak osoby, które nie chcą na ten „szmatławiec” (cytat z wypowiedzi Al-Mulka) patrzeć, niech nie spoglądają. Każdy ma prawo wyboru.

Reasumując: nie ograniczajmy wolności słowa w mikroświecie. Nie cenzurujmy prasy dlatego, że pisze wulgarnie. Choć trzeba przyznać – dla wielu jest to przykre. Sam tego doświadczyłem….

Victoria w strachu!

Jakieś kilkanaście dni temu, kwestia dwóch tygodni, a może nawet i mniej – Królestwo Victorii zaczęło trząść tylną częścią ciała. Gwałtowne ruchy victoriańskiej pupy były spowodowane strachem. Powstaje wielkie jak przekleństwo Pawła Zanika w Indagacjach, pytanie: dlaczego Victoria się bała?

Zacznijmy od początku:  20 maja 2013 r. w lesie znajdującym się na terytorium Księstwa Krymii i Mikronalezji (region w Victorii – dla niewiedzących) znajdowało się 30 mężczyzn. Grupą dowodził Józef Raczyński – obywatel Victorii, były Minister Obrony Narodowej. Nazajutrz służba dworku rodziny, z której wywodzi się Księżna Krymii i Mikronalezji Maria-Eugenia („kobieta z jajami” – jak piszą o niej Indagacje w swym nadzwyczaj chwalącym i wywyższającym tą monarchinię artykule), przyjmuje wszystkich ułanów i częstuje ich ciasteczkami. Następnie z każdym dniem do pułku dołącza kilkadziesiąt osób – są to mieszkańcy niemalże wszystkich marchii Królestwa Victorii.

29 maja oficjalnie generał Raczyński zakłada 1 Pułk Ułanów AKV, liczący 300 osób. Na założenie takiej wojskowej organizacji zareagował Król Fryderyk August, chcący dowiedzieć się więcej o Pułku i o jego celach oraz założeniach. Odpowiedź Raczyńskiego brzmi:

Z czasem król się wszystkiego dowie

30 maja wojsko pod dowództwem Raczyńskiego opanowuje wioskę Czarny Bocian. Wtedy Victoria zaczyna drżeć z przerażenia. Na wieści płynące z Krymii i Mikronalezji, reaguje Arcyksiążę Santanii i Burgii (również region w Victorii, niegdyś samodzielne państwo). Otóż Arcyksiążę Frederick von Stutthof* wraz z mieszkańcami wioski Etergard pisze list do oddziałów, że gdy zajmą i tę wioskę blisko Czarnego Bociana, to spotkają się z ostrym sprzeciwem obywateli całego Arcyksięstwa.

Z dnia 30 na 31 maja 2013 r. zaczyna się poważna narodowa dyskusja.

Fryderyk August – wypowiedź z 31 maja godz. 7:30:

Zajęcie królewskiego lenna to obraza majestatu wielkiej Korony i miłościwej Monarchii! Leśnych szabrowników upominamy, iż jeśli nie zajdzie spokój, a Ci nie złożą hołdu Królowi, to Królewska Armia i Hetmaństwo powezmą kroki, by ich kolana ugiąć siłą, a czyny osądzić toporem! Kto pali i rabuje pod pretekstem ucisku, ten nie jest mi przyjacielem.

Zareagował prawie natychmiastowo sam Raczyński, kpiąc z Króla słowami mniej więcej takimi: „Ciekawe, jak nagle Król wyczaruje sobie kilkutysięczną armię. To śmieszne. Przepraszam, ale ja już wcześniej gromadziłem sobie ludność”.

Mieliśmy do czynienia z prawdziwym buntem przeciw Jego Królewskiej Mości i zagrożeniem dla całego narodu victoriańskiego. Dlatego w obawie przed pułkiem, zamknięto wszystkie bramy miast w Królestwie.

Jak sytuacja prezentuje się na dzień dzisiejszy? Dotąd otwarto tylko wszystkie bramy w Arcyksięstwie Santanii i Burgii. Victoria nie boi się już tak, jak kilka dni temu. Sytuacja została opanowana. Jestem tylko ciekaw, co stanie się, jak wróci generał Raczyński.

Morał z tego taki, że przeważnie w mikronacjach znajdzie się buntownik – człowiek, który chce zmienić ustrój, klimat, kulturę państwa lub z fotela wyrzucić daną osobę. Niektórym buntownikom to się udaje z pomocą innych, niektórzy działają sami na własną rękę również z powodzeniem, inni jeszcze swe bunty kończą pod naporem niebuntowników. Czasem trzeba zrobić mini protest, odważyć się coś powiedzieć i zbuntować się. Ale bunt Raczyńskiego nie był potrzebny. Podobno działał dla biednych na wsi i przeciw burżuazji, ale proszę zauważyć, że w Victorii nikt nie próżnuje i wszystkim obywatelom dobrze się powodzi.

__________________________________________

* Frederick von Stutthof – redaktor naczelny gazety „Nasz V-Świat”, twórca tego artykułu

Pies i człowiek

Myślę, że wszyscy ludzie kiedyś patrzyli przez okno. Niektórzy bez powodu, tak sobie w niebo. Inni na kogoś, lub na coś. Pewnego dnia, gdy i ja patrzyłem przez szybę, oglądając jak to żyją mieszkańcy mojego miasta, napotkałem się na dość ciekawą sytuację. Chciałbym ją tutaj Państwu przedstawić.

Chodnikiem tuż przy drodze szedł pies. Rudo-biała psina z pyskiem spuszczonym na dół. Tak jakby się czegoś wstydził, czegoś bał, a może czegoś nie umiał i czuł się kompletnie nieważnym, głupim zwierzęciem. Wcześniej prawie codziennie mijałem się z tym psem. Nie wiem dlaczego, ale nazwałem go „Czesio”.  Przed nim natomiast dreptał mężczyzna w garniturze i „pod krawatem”. W ręce trzymał czarną teczkę i na niej białe kartki papieru. Może ich nie zdążył włożyć do środka. Może to tak dla ozdoby. Tak czy owak, spieszącemu się mężczyźnie wypadła kartka papieru z dłoni. Pies stanął jak wryty i przyglądał mu się ze zdumieniem. Facet nachylił się i piekielnie wolno podniósł część ekwipunku. Następnie poszedł dalej, za nim zaś biegł Czesio. 

Tą sytuację bardzo szybko przemieniłem sobie w głowie na coś, co dzieje się w mikroświecie.  Otóż pewna mikroświatowa gazeta, której tytułu nie chciałbym podać, sporządziła ranking najstarszych mikronacji. Podziwiam, biję brawo, bo zebrać wszelkie potrzebne informacje do takiej listy to coś naprawdę czasochłonnego i trudnego. Kilka sprzeczności i błędów zostało wyłapanych przez czujnego czytelnika z Trizondalu, ale wszystko jest już ok. Jednak zboczyłem z tematu, bo nie o rankingu miałem napisać. Jednak a propos rankingu – czytałem go, przewijałem, patrzyłem, w którym roku jaka mikronacja powstała i w myślach zapamiętywałem nazwy tych najstarszych. Dreamland, Sarmacja, Hasseland, Samunda, Trizondal, Dreamland, Hasseland, Sarmacja, Trizondal, Elderland … I tak w kółko. W końcu zaprzestałem i pomyślałem sobie:  doświadczone, stare mikronacje, potężne państwa, silne v-kraje… A dlaczego nie sporządzi się rankingu  najmłodszych państw? Bo nikt by tego nie przeczytał! To proste i jasne! W końcu od jakiegoś czasu obserwuję nazywanie prawie wszystkich nowych mikronacji yoyonacjami itp.  Nie wiem, dlaczego takie coś się przyjęło w polskim wirtualnym świecie i tak już jest i chyba będzie. Wg mnie wielka szkoda, że pewne osoby tak postępują. Trzy czwarte polskich mikronalistów narzeka na wielki kryzys, głęboki, straszny, który nie chce odejść. A to ci, którzy narzekają, ten kryzys wywołują. Gdyby nie mówili o nanonacjach, yoyonacjach i innych tego typu -nacjach, to byłoby więcej osób w v-świecie. Być może też więcej krajów, ale to zupełnie inna sprawa. 

A więc: psem Czesiem można nazwać yoyonacje, goniące mężczyznę (czyli starsze kraje). Oby tym za pewnym siebie starszym krajom uciekła kartka!